Ise właśnie podjęła walkę, by móc przystąpić do egzaminów w I terminach i w ogóle szybko zdać sesję. Polską martwić się na szczęście nie musi. Gorzej z niemieckim, bo jeszcze czeka ją odmiana przymiotnika. I tak jest zdziwiona, bo poprawiła kolokwium. Do którego w sumie się nie uczyła, bo sądziła, że kobieta jak zwykle da to samo co na I terminie, co jednak się nie stało... Swoją drogą pani mgr ma co najmniej dziwny sposób oceniania...
Musi też niestety powalczyć z socjologią. Bo a) nie chce jej się uczyć tych pierdół (a poziom ich podręcznika jest na poziomie durnego amerykańskiego dziecka) b) w tym samym czasie co kolokwium ma wyjazd, z którego musiałaby zrezygnować. Dlatego też zamierza stworzyć referat, który zwalnia z pisania. Czy jej się uda, to inna rzecz.
Musiałaby też coś zrobić w związku ze swoim licencjatem, bo Promotor chyba się zorientował, że Ise NIC nie zrobiła. A nie należałoby go utwierdzać w tym przekonaniu, bo dziewczyna ma z nim egzamin. Ale najpierw trzeba uzyskać prawo do zdawania, czym zajmie się jutro. Kolokwium już zaliczyła, ale jeszcze musi przygotować ćwiczenia (w ramach obowiązkowego referatu). A że jeszcze nic nie zrobiła, to będzie śmiesznie. To znaczy ma już jakąś wizję tych zajęć, ma większość obrazów, muzykę (którąż to wybrał i nagrał Guru...) i... to chyba tyle. W ogóle Ise się zastanawia, po co się w coś takiego wpakowała. I czy spokojnie wszystko powie, bo ich ćwiczeniowiec ma irytujący zwyczaj wtrącania się w referat.
A tak w ogóle to u Ise mleka brakuje. No i jak ma tu kawę pić? A bez tego przecież ani rusz. No i internet jej działa i telewizor. Czyli wciąż będzie się rozpraszać. Czy ktoś mógłby Ise na czas zaliczeń i sesji trochę popsuć laptopa...?
15.5.11
Subskrybuj:
Posty (Atom)