17.7.11

Przywrócona na łono internetowe

Korzystając z tego, że Misiek wreszcie ożył, Ise zawiadamia, że ona też żyje.

Najpierw były kłopoty z zasilaczem i szukanie odpowiedniej pozycji dla kabla. Później lapek włączał się 1 na 30 prób. A potem była ciemność. Na ekranie. No i Misiek musiał iść do Pana Informatyka. Pan Informatyk go uzdrowił, przedstawił rachunek za leki i z ciężkim sercem trzeba było zapłacić. Teraz Ise musi się popatrzeć za jakąś tanią pamięcią przenośną, bo na razie ma używany twardy dysk. I szybko go zapełni, bo jest o wiele mniejszy.

Gdy Ise dostała z powrotem lapka, długo się nim nie nacieszyła, bo następnego dnia wyjeżdżała do Chorwacji. Po 16 godzinach (słownie: szesnastu -> najpierw jakaś blacha, opona i nieszczęsny prom) dotarli (znaczy Ise, Zabrzanin i Jego brat z rodziną) do Pagu. Dostali ładny apartament, okazało się, że wzięli za dużo jedzenia i prawie codziennie robili grilla. Dalsze informacje Ise może przekazać osobiście (przy okazji jakiejś sesji na przykład, bo musi kilka pociągnąć i ma pomysły na następne historie). W każdym razie Ise ma teraz chyba jeszcze większy mętlik niż wcześniej (z czego Madre chyba się nie cieszy).

Teraz czeka, aż wreszcie 2. odcinek TB się ściągnie (nie widziała dwóch odcinków, to straszne!!!). Poza tym musi: dokończyć figurki z makaronu, prezent, drugi prezent, jeździć na rowerze, grać w sesje, czytać książki (skończyła 3 Christie i czeka ją jeszcze ponad 1000 s. Holmesa), no i nauczyć się na poprawkę...

Ufff... Koniec sprawozdania. A notkę sponsorował nawiasy.