9.11.10

Takie coś ambiwalentne

Ise podoba się na studiach. Bardzo. Zdarzają się nawet wycieczki, jak np. w zeszły piątek do Cieszyna. Szkoda tylko, że oszwabili ich przy kasie w supermarkecie... Ostatnio też jej ciągle coś wypada, więc częściej jej nie ma na wydziale niż jest.

Ale najważniejsze jest to, że ma fantastyczne proseminarium i może pisać na naprawdę interesujący temat. Oczywiście na XIX wiek poszła dla Doktora. Ise ubóstwia sposób jego wypowiedzi, płyty, który przynosi (to zadziwiające, jaką On ma wiedzę na ich temat) i tę ogromną skórzaną torbę. Powoli myśli o założeniu fanklubu. I jedyne czego się boi, to tego, że swoją przyszłą pracą zbłaźni się przed TYM wykładowcą.

Z drugiej strony Ise wnerwiają pewni idioci (niestety nie można ich inaczej nazwać). I nie chodzi jej wcale o poziom wiedzy czy coś w tym stylu. Ich zachowanie nie tylko, hm... źle nastawia pozostałe grupy (czy też osoby z tej samej grupy), ale samych wykładowców. I żeby to co robili, przynosiło im jakieś korzyści...

A tak całkiem przyziemnie, to jutro ma tylko jedne zajęcia. Ale tak Niechciej się u niej zasiedział, że to wręcz nieprawdopodobne. Tylko szkoda, że te plusy same się nie zdobędą.

2 komentarze:

Arturek pisze...

Hola, co to za fan klub ? Nie ma mowy. Jedyny idol którego możesz ubóstwiać to jestem ja. Jak chcesz to też Ci opowiem o 19 wieku. Nie wiem czy to co będę mówił to prawda ale mogę poopowiadać Ci nieco :D

Anonimowy pisze...

o taaak... znam ten system. ja moim dwóm panom profesorom też chciałam pomniki stawiać... oni są czasem tacy fajni... *rozmarza się*