27.3.08

O tej pani z zielonymi oczami

To dziwna, kapryśna i niezrozumiała pani. Ise ufa jej bardzo często i to z różnym skutkiem. Czasem spełnia się w momentach najmniej oczekiwanych, gdy w zasadzie nie bardzo już się wierzyło. Za to zazwyczaj ma Ise zupełnie za nic w sprawach ważnych. Jednocześnie uparcie się jej trzyma, bezczelnie opowiadając bajki na dobranoc.
Bo tak na dobrą sprawę Ise już nie wierzy, że coś się zmieni. Owszem, jest kilka słów, które gdyby zostały wypowiedziane przez Niego mogłyby odmienić decyzję. Ale chyba nie wierzy, że to zrobi. Czasem wyobraża sobie, że myli się w tej kwestii i ... właśnie opowiada sobie takie bajki na dobranoc. Mimo to wie, że TA rozmowa musi się odbyć.
We wtorek wieczorem, gdy słuchała radia, odezwało się komórka: wrrr... brrr... try, try... szuu... diii... i zapalił się ekranik. Gdyby nie to ostatnie, Ise pewnie pomyślałaby, że coś ją znów robi w konia. Odebrała więc telefon i została powitana miłym: jak się masz? Później spytano ją o to, jak minęły jej święta i czy w Polsce zawsze jest śnieg. Po tej krótkiej, choć miłej rozmowie, znowu wpadła w dołek: dlaczego zadzwonił do niej amerykański mormon, z którym rozmawiała kiedyś o prorokach?! Dlaczego to nie był On?
Ise doskonale wie, że się męczy. Znowu. I być może znów bez sensu. Jednocześnie wspomina tych kilka chwil, kiedy była szczęśliwa. I naprawdę chciała (a może dalej chce, tylko nie do końca się do tego przyznaje), by trwało to dłużej. Żeby to było coś pewnego i pięknego. Czuć się bezpiecznie właśnie z nim. Spes una hominem nec morte relinquit? Tylko czy zechce się spełnić, czy znów będzie się śmiać?

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Taak... ja nie wierzę już żadnej pani o zielonych oczach. Chociaż do mnie przychodzi mężczyzna z błękitnymi, ale cóż. :)
Cieszę się, że ta myśl w Tobie powoli dojrzewa. Przyspieszanie tego, co nieuniknione byłoby złe, ale jeśli ta wiedza przyjdzie samoistnie...
Jestem z Tobą :* *przytula*

Anonimowy pisze...

Ech. Wszystko, co napiszę, będzie bez sensu chyba. Może nie chodzi o to, co się dzieje, tylko o to, co z tym robimy i czego się uczymy? Ostatnio coraz bardziej skłaniam się ku tej myśli.
Trzymaj się. :)

Anonimowy pisze...

ło matko. Ależ tajemniczo i smutno. A może jeszcze nie wszystko stracone?