Dzień wspomnień i refleksji. Ale Ise się trzyma. W końcu przypomina sobie te dobre chwile. I to wszystko, co dzięki B. osiągnęła i to kim jest. I kogo poznała. Przegląda maile, jej teksty... I nadziwić się nie może, że nie dostanie już od niej sms-a o północy z cytatem z Leśmiana. I że tyle tego było. Albo nie przeczyta i skrytykuje opowiadania Ise. Albo właśnie, jak już wspominały Nika i Inka, nie będzie już trzymała kubka. Nie będzie już wypitych hektolitrów herbaty podczas sesji, na którą B. przygotowywała się jak mało kto. I miała mnóstwo notatek, bardzo dokładnych. Nie będzie się też już zarzekać, że widziała kolibra w Mikołowie...
Melancholijnie, ale nie bardzo smutno. Bo to były dobre czasy.
Ta notka jest bardzo krótka, ale Ise nie potrafi wszystkiego opisać. I nie wie, o czym należy jeszcze koniecznie wspomnieć. Nie wie nawet, czy ten wpis ma sens...
23.7.09
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Ale ja też widziałem tego kolibra! On naprawdę istniał. Fruwał pomiędzy klombami na Rynku :)
Pierwszego dnia wyśmiałem Bożenę i kazałem się jej leczyć, a następnego dnia oboje znów go spotkaliśmy.
Maleńki kawałek Amazonii w środku Mikołowa...
AAJ
oczywiście, że ten wpis ma sens! jeśli go napisałaś, to znaczy, że był potrzebny.
a wspominać by można bez końca. wszystko od początku do końca (choć tu z większym bólem) i z powrotem do początku. aż do znudzenia
nika, do jakiego znudzenia? Mnie sie to nie nudzi. Takie wspomnienia sa fajne i potrzebne. Bardzo potrzebne. I kompletnie zrozumiale, przynajmniej dla mnie. Tez mi bedzie brakowac tego wszystkiego...
Prześlij komentarz