Ise postanowiła wynagrodzić sobie przykładne chodzenie i dojeżdżania o nieludzkich godzinach do szkoły przez 3,5 roku. Dlatego też teraz zaczęła korzystać z życia licealnego. „Zwalnia się” z niektórych jakże interesujących, niezwykle potrzebnych przedmiotów – jak na przykład PO – i szlaja się po mieście, zwiedzając hm... ciekawe miejsca.
Od 3,5 roku tylko kseruje jakieś dziwne książki. Konsekwentnie obija się na lekcjach, albo robi na nich coś zupełnie innego. Chodzi głodna, żywiąc się jogurtami, kawą i zupkami chińskimi. Siedzi w szkole w chorych porach. I w maju również czeka coś na nią w rodzaju sesji. (Kto to widział, żeby ostatni egzamin zdawać 25 maja?!) Ba! Wie nawet, gdzie mieści się jej ewentualny wydział.
Jak nic zostaje jej tylko zakładanie Wspólnoty Mieszkaniowej z Niką. I wtedy będzie to pełnowartościowe życie studenckie.
4.3.09
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
nje smutaj siem :*:*:*:*:*:*:*
A teraz bardziej poważnie. Jak można nie chodzić przedmiot, jakim jest PO?! Pojebało?! Swoją drogą też bym nie chodził, gdyby nie to, że mam w środku dnia... To jest nudniejsze, niż chemia i PP razem wzięte...
I tak poza tym nie jedz takich zupek, bo to zuo! Ja właśnie przechodzę przyspieszony kurs gotowania naleśników, czyli robię piękny, rodzinny (akurat) obiad. No to smacznego!
nie narzekaj. ja ostatni egzamin mam 27 maja:P
Prześlij komentarz