Wczoraj Ise była zdawać egzamin ze skorupek. Efekt - "była". I przypomniała sobie, jaki humorzasta jest dr B. Oczywiście stwierdził, że studentów jest za dużo i nie przepyta wszystkich, bo jest tylko do 15. (rzecz jasna na kartce umieścił tylko informację, że jest OD 13, nie uściślając jak długo). Ise nie zmieściła się w limicie. Może i dobrze, bo poziom pytań w stosunku do dnia poprzedniego podwyższył się bardzo, a zdawalność - nie. Tak więc zdaje jednak we wtorek od 15. I ma nadzieję, że doktorowi wróci dobry humor. Bo zamierza uczyć się ze skryptu z jakimiś urywkami podręczników. Przykładowo o oscylacjach późnego Wurmu w podręczniku wspomniano tylko, że były złe warunki dla osadnictwa na ziemiach polskich. Natomiast w skrypcie ktoś lepiej to opracował.
Pomijając niezły stres i ciągłą niepewność, wczorajszy dzień został spędzony w fajnym towarzystwie przy piwie. Skutkiem czego (chyba tego...) jest ból gardła (i zbliżająca się gorączka). W domu jak zwykle lekarstw na coś takiego nie uświadczysz. Więc znowu Ise musiała się ratować cebulą. Przy czym ta właśnie się też skończyła...
W ramach nauki skorupek Ise olewa jutrzejsze zajęcia. I może pierwsze wtorkowe też. Bo w sumie i tak nie przygotowałaby się do wszystkiego. Nawet przesunęła sobie korki. Ech...
Z rzeczy milszych: jutro jest 1 marca ^^
28.2.10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz